Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Get Adobe Flash player
1038894
DzisiajDzisiaj79
RazemRazem1038894
Monday, 23, grudzień 2024

Aktualności

Bliżej ludzi…

30 listopada 2017 r.

Co z tego hasła zostało dziś?

Od jakiegoś czasu stałam się obiektem nagonki w sprawie rzekomych planów likwidacji Zarządu Mieniem Komunalnym, potocznie zwanego ZMK. I nie mam tu na myśli pracowników, którzy moim zdaniem mają uzasadnione obawy dotyczące utraty swoich miejsc pracy. Uzasadnione z punktu widzenia ich samych, ponieważ nie jest chyba nic nadzwyczajnego w tym, że każda zmiana związana z utratą lub zmianą miejsca pracy jest dla ludzi trudna. Szczególnie wtedy, gdy jedyne co wiedzą to to, że nic nie wiedzą. Zaniepokojenie pracowników i trzymanie ich w ciągłej niepewności w żaden sposób nie ułatwia rozwiązania problemu, a wręcz przeciwnie, jeszcze go potęguje.

Kilka dni temu pracownicy ZMK zwrócili się do radnych z prośbą o spotkanie w sprawie planów likwidacji ich zakładu. Niby nic nadzwyczajnego, że pracownicy jednostki podległej, a jednocześnie mieszkańcy Blachowni poprosili radnych o rozmowę. Okazuje się jednak, że niewinna prośba spowodowała oburzenie wśród kilku radnych.

W piśmie skierowanym do Rady pracownicy zaproponowali godzinę i termin spotkania, co jeszcze bardziej podgrzało atmosferę. Niestety moja przychylność oraz chęć rozmowy i wysłuchania pracowników ZMK, do którego doszło w zeszłą środę tak rozzłościła niektóre osoby, że w sposób histeryczny podjęli działania ukierunkowane na podważenie mojej wiarygodności. Zadziwiające jest to tym bardziej, że przecież nie o moją osobę tu idzie, tylko o los zaniepokojonych pracowników.

Zaraz po tym jak wyraziłam chęć spotkania się z pracownikami zaczęłam odbierać dziwne telefony i  smsy nakłaniające mnie do zmiany zdania. Kiedy pseudo argumenty nie przyniosły oczekiwanego skutku rozpoczęła się pod moim adresem internetowa nagonka polegająca na zamieszczaniu artykułów, w których ich autorzy odwołują się do moich wypowiedzi dotyczących audytu przeprowadzonego w ZMK w roku 2016. Aby podsycić atmosferę, ci sami autorzy, pod różnymi pseudonimami zaczęli zamieszczać pod swoimi artykułami nieprzychylne mi komentarze rzekomych czytelników. Te same osoby zaczęły także pisać komentarze na innych portalach i stronach internetowych. Oczywiście ani w jednym, ani w drugim przypadku nie mieli odwagi się podpisać. Jednak sposób, w jaki to jest wszystko robione jest tak śmieszny i naiwny, że samo komentowanie tego wzbudza u mnie niesmak i zażenowanie.

Tego typu praktyki nie powinny mnie dziwić, tym bardziej, że nie jest to pierwszy raz, kiedy osoby, z którymi łączyły mnie wspólne cele tak zachłysnęły się władzą, że zapomniały skąd i kim są.

Śledzenie mnie na monitoringu, w celu sprawdzenia, z kim i kiedy się spotykam, a także, z kim rozmawiam. Nieustanne próby podważenia moich decyzji oraz próby wywarcia na mnie presji i pełnego ślepego podporządkowania, wywołują u mnie oprócz zażenowania także śmiech. Jednak jest to często śmiech rozpaczy i rozgoryczenia, z kim mam do czynienia.

A przecież pracownicy ZMK chcieli się tylko spotkać. Chcieli żeby ich wysłuchać. Nic więcej. Czy to tak dużo biorąc pod uwagę, że pracują dla naszej gminy wiele lat? Sadzę, że choć tyle im się należy i to bez względu na to, jakie mamy zdanie na temat dalszych losów tej jednostki budżetowej.