Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Get Adobe Flash player
957492
DzisiajDzisiaj210
RazemRazem957492
Friday, 19, kwiecień 2024

Aktualności

Złe zakończenie starego. Tym większa nadzieja na lepszy Nowy Rok

30 grudnia 2017 r.

W ostatnim czasie często słyszę o braku mojej współpracy z Panią burmistrz. Zarzuty te padają właśnie ze strony burmistrza i niektórych radnych. Jednak od pewnego czasu oskarżenia te stawiane są publicznie i tylko pod moim adresem, jakbym to ja sama była dla siebie partnerem. A przecież, żeby mówić o współpracy potrzeba co najmniej dwóch stron, które solidarnie powinny brać odpowiedzialność za to, co robią. Nie bez przypadku podejmuję ten temat, ponieważ nieustanne zarzuty kierowane w moim kierunku przez niektóre środowiska nie są już tylko uwagami, a stały się wręcz oskarżeniami pod moim adresem.

W sieci można znaleźć relację z ostatniego spotkania, jakie odbyło się z radnymi w sali OSP w sprawie komunikacji miejskiej oraz dopłat do kotłów grzewczych. Nawet mało wytrawny obserwator zauważy, że dyskusja, rozmowa czy jakakolwiek inna forma komunikacji słownej z burmistrzem jest niezwykle utrudniona, a czasami wręcz niemożliwa z kilku powodów. Po pierwsze, Pani burmistrz często przerywa wszystkim, którzy zabierają głos, szczególnie, gdy nie jest to po jej myśli. Po drugie, próbuje swoich rozmówców przekrzykiwać, co wprowadza dodatkowy dyskomfort, chaos oraz zagęszcza atmosferę. Po trzecie, nie słucha, co do niej się mówi. Po czwarte, wie wszystko najlepiej. Po piąte, przekręca fakty wprowadzając opinię publiczną w błąd, choćby z tym, że radni się nie interesują. Po szóste wreszcie, prawie zawsze, gdy zadzieje się coś złego próbuje przerzucić odpowiedzialność na innych. Do tego doszła jeszcze pogardliwa pewność siebie. Jest to bardzo przykre, ale takie są niestety fakty. Czy myślą Państwo, że dyskusja w cztery oczy lub w mniejszym gronie rozmówców na tematy bardziej ważne i wrażliwe niż życie sąsiadki przebiega w innej, bardziej miłej atmosferze przy kawie i herbatnikach? Otóż nie. Rozmowa, w której władza staje się stroną dominującą, mającą duże mniemanie o sobie, niezważającą na fakt, że pozostali rozmówcy są zaproszonymi gośćmi, jest bardzo trudna i w zasadzie nie prowadzi do niczego. Żeby móc rozmawiać, dyskutować omawiać różne zagadnienia we wzajemnym poszanowaniu to trzeba przede wszystkim umieć słuchać, a nie wymądrzać się, przekrzykiwać rozmówców, obrażać ich i przekręcać fakty. Kilka razy zdarzało mi się przedstawiać pewne propozycje Pani burmistrz. To, że nie zostałam często nawet przywitana, czy to, że musiałam mówić na stojąco, bo nawet nie zaproponowano mi żebym usiadła, to jest najmniej ważne. Jednak mówienie do osoby, która w tym czasie zajęta jest podpisywaniem przyjętych na dziennik pism jest objawem pełnego lekceważenia swojego rozmówcy, którego słowa trafiają w próżnię. Bo do dzisiaj nie wiem czy Pani burmistrz mnie w takich sytuacjach nawet słuchała. Oczywiście można pewne zachowania zignorować i się nie przejmować, co też często dotychczas czyniłam. Ale czy w nieskończoność powinnam milczeć, zwłaszcza wtedy, kiedy pod moim adresem padają, nie pierwszy zresztą raz, oszczercze oskarżenia o brak współpracy i zainteresowania sprawami gminy? Nie jest podobno godne zamieszczanie przeze mnie artykułów dotyczących spraw gminy, ale godne za to jest zamieszczanie oficjalnych oświadczeń organu władzy samorządowej, w których oskarża się mnie i innych radnych o działania wbrew mieszkańcom i działaniu na ich szkodę. Takie podwójne standardy miały zostać wyeliminowane z naszej przestrzeni, ale niestety dalej funkcjonują i to ze zdwojoną siłą. Zakrzyczeć, poniżyć i oczernić, jest to bez wątpienia w wielu przypadkach dobry sposób, żeby człowieka zniechęcić do wszystkiego. Tylko czy godny?

Mimo pewnego dyskomfortu związanego z nieustannymi próbami poniżenia mnie, nie zniechęcam się. Staram się uczestniczyć niemal we wszystkich spotkaniach i rozmowach, na które jestem zapraszana. Problem polega na tym, że o spotkaniach, na które nie dostaję bezpośredniego zaproszenia, tylko przekazywane są one na ręce Pani burmistrz, lub o podjętych strategicznych dla gminy działaniach, nie jestem informowana. Oczywiście zdaniem Pani burmistrz sama powinnam dopytywać o spotkania, działania itd. Trudno jednak jest mi się odnieść do tak absurdalnych argumentów, które zostały użyte, aby mnie zdyskredytować i poniżyć, szczególnie mając w pamięci, jak kiedyś w jednej z rozmów na moje propozycje Pani burmistrz zwróciła mi stanowczo uwagę, żebym zajęła się swoimi sprawami i nie wchodziła w jej kompetencje. My wiemy co mamy robić… - usłyszałam. Zdaję sobie sprawę, że ze strony Pani burmistrz jest to działanie zamierzone i celowe, o czym niejednokrotnie się przekonałam. Choćby wtedy, gdzie będąc w gronie radnych, Pani burmistrz pokazywała w mojej obecności wybranym osobom dokumenty czy pisma całkowicie ignorując moją obecność. I co w takiej sytuacji powinnam zrobić? Zawsze w takich sytuacjach staram się zachować kulturalnie, co zdaniem niektórych jest czasami mało skuteczne. Jednak uważam, że pokazywanie braku kultury i ogłady oraz wyrażanie braku szacunku w ostatecznym rozrachunku nie jest właściwym narzędziem w kontaktach między ludźmi, i dotyczy to także kontaktów z politykami. Bo wcześniej czy później wszyscy przestaniemy pełnić swoje funkcje i dalej będziemy sąsiadami czy tego chcemy czy nie. I choćby dlatego jest mi niezmiernie przykro, że muszę pisać o takich rzeczach. Zawsze w takich sytuacjach mam wrażenie, że sama poddaję się narzuconej retoryce nienawiści i pogardy. Jednak nieustanne milczenie i bezkrytyczne przyjmowanie oszczerstw i kłamstw kierowanych pod moim adresem ma swoje granice, które wczoraj zdecydowanie zostały przekroczone, czego wyraz dałam zarówno we wczorajszej publikacji obnażającej kłamstwo, jak i w dzisiejszym artykule, będącym pokłosiem wczorajszego spotkania. Liczę się też z tym, że nasilające się ostatnio próby zdyskredytowania mnie jak i członków mojej rodziny nie są dziełem przypadku i będą się nasilać. Nawet, a przede wszystkim ze strony środowiska, które współtworzyłam i które uzyskało nasze wsparcie wtedy kiedy było ono niezbędne.

Kończy się stary rok. Niebawem wejdziemy w Nowy Rok 2018, pełni nadziei i wiary w lepszy czas. Szczerze wierzę w lepsze jutro, które obfitować będzie w większości w dobre nowiny i prawdziwą współpracę, która da satysfakcję nam wszystkim. Współpracę bez kłamstw.